piątek, 26 grudnia 2014

Prolog







"AMANDA UMARŁA." -tak zaczęłam list do Luke'a -mojego przyrodniego brata, kiedy informowałam, że moja matka nie żyje. 
   Właśnie lecę do Sidney do niego i jego bandy. Hah... Czy można ich nazwać bandą? To po prostu czwórka przyjaciół, bardzo szalonych przyjaciół i dziwię się jak Luke to wytrzymuje. 
   Oparłam się o siedzenie i zamknęłam oczy. Luke, Ash, Cal i Mikey. Tęskniłam za nimi, a widziałam ich na święta jak razem z mamą przyjechałyśmy do nich. A mama tak szybko odeszła. W styczniu powiedzieli lekarze że dają jej pół roku życia. Z dnia na dzień Amanda marniała w oczach. Już w maju całe dnie czuwałam przy jej łóżku. W pod koniec czerwca mama umarła.
Kilka dni później dostałam list, że mam przyjechać do Sydney.
   Otworzyłam oczy i zauważyłam, że zbliżamy się do lądowania, a już nie całą godzinę później zamówioną taksówką jechałam do domu Luke'a.
   Po pół godzinie z walizkami w dłoniach ruszyłam do domu mojego brata. Gdy podeszłam do drzwi od razu usłyszałam "Kurwa, ma być tutaj czysto! Zaraz Alex tutaj przyjedzie a my jesteśmy w dupie. Panowie bierzemy się do roboty." Tak, to był Luke.
   Zaśmiałam się i nacisnęłam biały guzik, a w domu rozbrzmiał dzwonek.
-Kto do licha..-drzwi się uchyliły a chwilę później czerwone włosy. -Alexis. -Michael wciągnął mnie do korytarza w ich domu i zerwał ze mnie mój płaszcz. -Luke, Alex przyjechała.
    Blondyn wybiegł z kuchni i stanął na przeciwko mnie.
-Alex!-krzyknął i rozstawił swoje ramiona a ja ucieszona podbiegłam do niego i się najmocniej jak umiałam wtuliłam się w ciało mojego brata. -Miałaś zadzwonić.- powiedział tuląc mnie do siebie.
-Miałam, ale chciałam wam zrobić niespodziankę i to było warte twoich krzyków. -zaśmiałam się i odsunęłam od Luke'a.- Gdzie reszta?
-Alex!- Ashton złapał mnie od tyłu i obrócił parę razy. -W końcu jesteś. -postawił mnie i obrócił do siebie, po czym pocałował mnie w oba policzki.
-Ash. -zaśmiałam się - Co wy na grupowy uścisk?
    Po tych słowach cała czwórka ścisnęła mnie tak, że zabrakło mi powietrza. Ale czego chcieć więcej? W końcu mam rodzinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz